Jest taka stara opowieść o trzech Siostrach nad brzegiem Oceanu. W opowieści tej Siostry zeszły nad brzeg Oceanu by go doświadczyć. Jednakże każda inaczej podeszła do swego doświadczania. Jedna z sióstr, zrobiła kilka kroków w płytkiej wodzie i następnie skoczyła spontanicznie w głębie zanurzając się całkowicie i bez namysłu. Druga siostra, zanurzała się stopniowo, krok za krokiem, ochlapując się, chłonąc doświadczenia Oceanu stopniowo ale ostatecznie również zanurzyła się w Oceanie. Trzecia siostra położyła się na brzegu Oceanu, ze stopami ledwo w wodzie, wygodnie i swobodnie. I poczekała na przypływ. Ten jak się pojawił, z czasem zaczął ją obmywać, w końcu otulił całą i spokojnie, wycofując się z powrotem, uniósł ją, również umożliwiając jej pełne zanurzenie w Oceanie.
Opowieść tą można różnie czytać. Np. tak, że pierwsze dwie siostry świadomie aktywnie idą w kierunku rozpoznania Ducha, przy czym jedna, z powodu Duchowi jedynie znanych, zaledwie liznąwszy pierwszych słów o Duchu, mogła od razu całkowicie się w Nim zanurzyć i z Nim zjednoczyć. Druga siostra zaś, poznawała nauki o Duchu stopniowo, krok po kroku, doświadczając w sobie różnych przejawów Ducha ale ostatecznie zjednoczyła się z nim również ale wymagało to więcej czasu i poznawania. Trzecia siostra, jedynie ogólnie wiedziała, że istnieje jakiś Duch i oddała się przyjemnością opalania na plaży, ufając, że ów Duch sam prędzej czy później i ją ogarnie i w sobie zjednoczy.
Podając powyższą interpretację, pisząc Duch, mam na myśli to co niektórzy nazywają Bogiem, inni Źródłem czy też Brahmanem lub Jednością czy po prostu Życiem lub Uniwersum.
Osobiście uważam, że ów Duch jest jeden, przenika i kreuje wszystko i z wszystkim jest tożsamy a jego naturą jest nieskończona bezwarunkowa Miłość. Uważam, że każda istota ale też i każde zjawisko jest jednością tym Duchem, jest jego manifestacją. W nieskończonej ilości możliwych manifestacji tego Ducha istnieją również takie, która są świadome swego istnienia a zatem mogą świadomie również rozpoznać swą wrodzoną jedność z tym Duchem. Jedną z takich istot jest człowiek.
Pisząc, że naturą owego Ducha jest bezwarunkowa nieskończona Miłość w zasadzie wyczerpuje wszystko co potrzebne by go scharakteryzować dla siebie. Jednakże niekoniecznie dla Czytelnika. Bo kwestią otwartą jest jak rozumiemy, czujemy pojęcie „Miłość”.
I wracając do historii trzech sióstr. Niektóre osoby na drodze duchowej dosyć szybko rozpoznają istotę tego czym ta Miłość jest i w pełni otwierają się na Nią rozpoznając Ją jako swą własną naturę. Nie tylko intelektualnie, nie tylko uczuciowo ale po prostu całym swym jestestwem. Istniały w historii i istnieją obecnie takie osoby. Sam miałem przyjemność nawet niektóre z nich poznać oraz skorzystać z ich doświadczeń, inspirując się nimi.
Ja jestem raczej osobą podobną do drugiej siostry. Wchodzę w Ocean krok po kroku. Rozpoznając naturę każdego zjawiska jakie temu towarzyszy. Przez lata mi to doskwierało, szukałem bowiem tego „spontanicznego skoku”. Z biegiem czasu, pokochałem tą moją naturę i jej wartość oraz znaczenie.
Nawiązując do powyższego zatem, pragnę podkreślić, że uznaje niedualny pogląd. Niedualny pogląd oznacza, że w zasadzie cokolwiek powiem o naturze Ducha, człowieka, ich relacji, jest poniekąd pewną formą dualnej iluzji. Wiedzą fragmentaryczną i niekompletną.
Z doświadczenia jednak swojego, jak i obserwacji innych, wiem, że takie nawet dualne fragmenty, są nam często przydatne, jako źródła inspiracji, by móc wykonać kolejny krok ku zanurzeniu się w Oceanie. W rozpoznaniu swej odwiecznej jedności z Duchem, swej natury jaką jest po prostu Miłość.
I z taką intencją publikuje te wpisy. Nie są one Prawdą, nie są ostateczną wykładnią. Są po prostu moimi refleksjami jakie rodziły się i dalej rodzą się we mnie w mej podróży.. Dla kogoś mogą być akurat trafne na moment w którym się znajduje i być inspirujące. Dla innego zaś mogą być niepotrzebnym komplikowaniem oczywistych spraw. A dla innych fantazją oderwaną od rzeczywistości życia. Taka jest już natura rzeczy i z pełną pokorą to rozumiem. I tym samym z pełną pokorą proszę o traktowanie tych tekstów jako po prostu zapisków z osobistej podróży. Zapisków palcem na piaszczystej plaży, które kolejny przypływ tak czy siak rozmyje, jakby nic nie zostało powiedziane bo przecież nie ma nikogo kto by miał cokolwiek powiedzieć. Jedyne co bowiem istnieje to Miłość.
Od strony bardziej praktycznej, proces jaki stosuje dla siebie, nazywam inżynierią świadomości i alchemią serca. Uważam bowiem, że jesteśmy współtwórcami siebie. Współtwórcami z Duchem. Ów Duch, co wynika z natury bezwarunkowej Miłości, jest w tej współkreacji niesłychanie delikatny i czuły oraz akceptujący byśmy naprawdę czuli się z Nim, jako siłą kreacji, tożsami.
Gdy pojawiamy się w tej przestrzeni manifestacji, którą wspólnie nazywamy Ziemią, nie mamy świadomości swojej współkreacyjnej siły. Szybko oddajemy ją na zewnątrz przez co poniekąd stajemy się trochę biernymi świadkami kreacji nas samych przez kulturę, społeczeństwo, polityków, media, system edukacji, religię oraz oczywiście najbliższą rodzinę jak i uznawane – za będące dziełem „przypadku” – zdarzenia losowe, prawa natury oraz oczywiście oddziedziczone geny.
Niektórzy z nas niosą w sobie ni to wiarę, ni to pamięć, ni to nadzieję, że są stworzeniami boskimi a inni zaś uznają że są dziełem bezrozumnych praw natury. Niezależnie jednak od tych poglądów, wspólnie się radujemy i wspólnie cierpimy, razem jesteśmy zdrowi lub chorzy. Zatem te akurat poglądy niewiele mają wpływu na to jak się czujemy w zgiełku codziennego życia. Póki bowiem naszą siłę współkreacji oddajemy na zewnątrz, jesteśmy jak mała łódka miotana różnymi falami na morzu. Wielu mówi na to – no takie jest życie. Radość i łzy. Ot wszystko – trzeba się pogodzić.
Z biegiem lat poznawania różnych ścieżek duchowych, różnych gałęzi nauki i słuchania osób, które jak mi się wydawało, żyją w poczuciu radości, spełnienia i po prostu wolności wobec wszelkich przejawów otaczającej ich rzeczywistości oraz emanują miłością do bliźnich i świata, zrozumiałem, że zawsze istniejąca we mnie idea, że życie to coś więcej niż mieszania łez i radości jest Prawdą. I że różne moje chwilowe doświadczenia mistyczne nie są po prostu halucynacjami ale drogowskazami.
Rozpoznałem z czasem swój udział we współkreacji siebie, jak oddaje tą moc na zewnątrz. I jakie to niesie niekorzystane dla mnie skutki. I jak to odwrócić i transformować siebie tak, by żyć w zdrowiu, szczęściu, radości i poczuciu jedności z życiem, wszechświatem i Duchem. W Miłości i jako Miłość.
W dużym skrócie, można powiedzieć, że mamy w sobie wewnętrzną prywatną przestrzeń. Nasz własny wszechświat. W pełni znany Duchowi oraz nam na ile jesteśmy świadomi. Z tego co jest w nim zasadzone, jako myśli, przekonania, wiara, emocje, uczucia, doświadczenia, wspomnienia, wyrasta nasza perspektywa, samopoczucie, sposób rozumowania i rodzaj relacji ze światem zewnętrznym. Co więcej, jak się z czasem okazało, z tego jaki jest mój świat wewnętrzny wynika również, cały mój świat zewnętrzny.
Uznaje, że każdy, przez swą tożsamość z Duchem, nawet jak tej tożsamości nie doświadcza, jest przez tego Ducha inspirowany wewnętrznie. Prowadzony. I zachęcam do tego by również teksty z tej strony poddawać weryfikacji poprzez swe wewnętrzne prowadzenie, jeśli z nami nie rezonują, po prostu nie są dla nas. Różnorodność kreacji jest nieskończona i nie wszystko musi być odpowiednie dla wszystkich w danym momencie.
Stosowane przeze mnie podejście, inżynierii świadomości i alchemii serca polega na świadomym rozpoznaniu tego co jest w wewnętrznej przestrzeni, na oddaniu z wdzięcznością tego co już jest niepotrzebne, pełnej miłości transformacji tego co chcemy zachować i na mądrym budowaniu nowego, podążając nieustannie za inspiracją Ducha w sobie, nie stroniąc też od korzystania z doświadczeń innych wspaniałych istot o ile ich słowa rezonują ze mną w danym momencie.
Z doświadczenia własnego już wiem, że to były słuszne założenia gdyż zweryfikowałem je swoim życiem. Tym gdzie w nim teraz jestem. Co istotne, zweryfikowałem również to, że to transformacje świata wewnętrznego pociągają za sobą synchroniczne zmiany wokół mnie, w świecie zewnętrznym. Tak by ostatecznie te dwa światy stały się Jednym. Bo taka jest Miłość. Niepodzielona.
Reasumując, wpisy na tym blogu, odnoszą się głównie do tego jak pracować ze swą wewnętrzną przestrzenią. Pracować na różne sposoby. Jak nawiązywać relacje z tym co już w nas jest osadzone, jak poprzez transformacje tych relacji, zmienić to co w nas jest. I jak kreować swój wewnętrzny świat tak by żyć w Miłości i jako Miłość. Jak zmiana naszego wewnętrznego świata zmienia świat wokół nas i jak dbać o to by robić to w poczuciu jedności z wszystkimi czującymi istotami oraz samą przestrzenią manifestacji w jakiej żyjemy. Nie krzywdząc innych i będąc też użytecznym dla tej przestrzeni i jej współmieszkańców. Wszelkich. I nieustannie czerpać z naszego wewnętrznego źródła Radości Istnienia.
Patrząc szeroko, to my, wspólnie, jesteśmy współkreatorami świata w jakim żyjemy. I tylko wspólnie możemy go zmienić, a najlepiej to zrobić zaczynając od siebie, by być zmianą jakiej pragniemy.
Na koniec pragnę wyrazić głębokie podziękowania i wdzięczność tym wszystkim, którzy byli i dalej są dla mnie nauczycielami, inspiracją lub wsparciem w tej podróży. Czy poprzez pozostawione przez siebie nauki czy też spotkania, jeśli miałem to szczęście, że są lub byli w tej przestrzeni manifestacji akurat w tym czasie co ja, dzięki czemu mogłem spotkać ich osobiście.
Dziękuje też Czytelnikowi, życzę pokoju i radości!
