Usłyszałem kiedyś taką opowiastkę.
Gdzieś w dalekiej krainie nad pięknym oceanem mieszkają poławiacze pereł. Wśród nich krąży legenda, że gdzieś na dnie oceanu jest jedyna w swoim rodzaju perła. Perła, która jest najcudowniejsza ze wszystkich i znalezienie jej skutkuje tym, że nie ma potrzeby szukać już innych.
Wielu poławiaczy, prócz zwykłych codziennych połowów bacznie się za nią rozglądało. Wielu też oddawało się jej poszukiwaniu z pasją i namiętnością. Nurkowali głęboko, do utraty tchu. Byli też niektórzy co nawet nie wracali z głębin bo tak zapamiętale jej szukali.
Wśród poławiaczy byli też tacy, co już jej nie szukali. Zrozumieli bowiem, że to nie chodziło by tą perłę znaleźć ale by przez akt jej szukania stać się jak ta perła. Stać się tym co najcenniejsze.
Tego co jest istotą samo-poznania (self-realisation) nie można odnaleźć na zewnątrz. Nie można tego wyczytać czy usłyszeć jak wiedzy. . To sama droga, przeżyte doświadczenia, podjęte wybory i noszone w sercu intencje czynią nas tym. To jest akt kreacji, czy raczej współkreacji z Duchem, nowej świadomości nas. Nowych narodzin. Nowego siebie.
Odnalezienie tej perły nie oznacza, że automatycznie staniemy się perłą w oczach innych. To jak wyglądamy w oczach innych zależy od szeregu różnych czynników danej chwili. Nie o to chodzi. Realizacja siebie. Samo-poznanie. Z transformacji relacji do siebie wynika transformacja relacji do innych i świata a z czasem, wraz z kultywowaniem cnoty cierpliwości, ujawni się nowa relacja innych do nas.
/close-up-of-pearl-in-oyster-shell-82136435-59cab4cbaf5d3a0011308d9e.jpg)